Dywersyfikacja w biznesie nie jest modą, a koniecznością – Strefa Nieruchomości

Autor: Aneta Nagler

Wywiad z Grzegorzem Kuszem

Rozmawiamy z Agentem Specjalnym – Grzegorzem Kuszem, który prowadzi kanał na YouTubie. Opowiada o tym, jak dbać o swoje finanse. W swoich filmach
i wywiadach z inwestorami, dzieli się wiedzą na temat inwestowania, nieruchomości, oszczędzania, a w tym wywiadzie odkrywa karty związane z biznesem prowadzenia kwater pracowniczych.

Aneta Nagler: 51 to liczba, od której rozpoczniemy naszą rozmowę. Tyle razy dostałeś odmowę, kiedy próbowałeś wynająć pierwsze mieszkanie na podnajem. Jestem pewna, że 95% osób poddałoby się już po pierwszych pięciu „NIE”.

Grzegorz Kusz: Byłem wtedy tak nastawiony na sukces, że dzwoniłem do skutku. Nic mnie nie zniechęcało. No i się udało. Mówiąc trochę żartobliwie, to tak się przyzwyczaiłem do tych „NIE”, że pierwsze „TAK” mocno mnie zaskoczyło (śmiech). Ale zgadzam się z tym, że część osób zbyt szybko się poddaje, uznając,
że sukces, to coś, co jest tuż za rogiem i jest bardzo łatwe do zdobycia. Gdyby tak było, wszyscy dziś mieliby ogromne sukcesy, a tak nie jest. Sukces to efekt ciężkiej, konsekwentnej, uczciwej, pracy i przesuwanie granicy własnego komfortu.

A.N. Jaką granicę zatem ostatnio przesunąłeś?

G.K. Pierwsza granica to zwiększenie zaufania do samego siebie, że się uda i zakasanie rękawów jeszcze bardziej się przyda. Tak było w marcu 2020
roku, kiedy obroty w firmie mocno się zmniejszyły. Muszę przyznać, że się trochę bałem. Ale zgodnie z cytatem „Kiedyś się bałem i nie robiłem, a dziś robię mimo, że się boję” wyszedłem z tego okresu silniejszy. Druga granica to rozpoczęcie nagrywania filmów na mój kanał na YouTubie. Pamiętam jak przygotowywałem pierwszy lm. Trwał 5 minut, a nagrywałem go godzinę. Stres był ogromny. Dziś na kanale „Grzegorz Kusz” jest ponad 100 filmów, ponad 20 tys. subskrybcji,
a filmy obejrzano już ponad 1,5 mln razy! I trzecia granica, bardziej prywatna, to wyprowadzka poza miasto. Z wygodnego centrum, gdzie wszystko jest „pod nosem”, uciekłem na wieś do domu. Na razie uczę się życia w tym miejscu, ale już wiem, że była to dobra decyzja.

A.N. Wróćmy zatem do podnajmu i biznesu kwater. Dlaczego się tym zająłeś?

G.K. Zaczęło się od podcastu, w którym Mateusz Brejta mówił, że w Krakowie ma biznes oparty na podnajmie. To był chyba początek 2014 r. Uznałem, że skoro jemu to działa, to i mi wyjdzie. Później spotkałem jeszcze osobę, która dała mi kilka wskazówek na początek i postanowiłem zacząć. Trałem chyba na dobry moment. W moim mieście prowadzono wtedy trzy wielkie inwestycje budowlane, więc pracowników budowlanych było ponad tysiąc przez ponad rok. A do tego pracownicy sezonowi ze wschodu. Telefon dzwonił non stop.

A.N. Czyli wszedłeś na rynek w idealnym momencie.

G.K. Można tak powiedzieć. Wtedy był taki boom, że brakowało mieszkań w ogłoszeniach. Aby nie stracić klienta pierwszą minikwaterę przygotowałem w… kawalerce w której mieszkałem! a sam – do czasu znalezienia nowego mieszkania – wyprowadziłem się do domu rodzinnego. Byłem bardzo zdeterminowany.
Ale się opłacało, bo na tej kawalerce zarabiałem co miesiąc na czysto ponad 1500 zł! A drugie mieszkanie to już telefony na „zimno” i historia z liczbą „51”, którą już znasz.

A.N. Jakie błędy popełniłeś na początku swojej drogi?

G.K. Pierwszy błąd to chęć działania w pojedynkę. Polecam znaleźć sobie agenta nieruchomości, mającego sporo ofert spod lady, które nie trafiają na portale. Dzięki temu szybciej rozwiniemy firmę, a obecność agenta przy spotkaniu z właścicielem praktycznie do 100% podnosi szansę podpisania umowy. Drugi błąd to obniżanie ceny zamiast podnoszenia standardu. Jeśli chcesz mieć na swoich kwaterach spokój i długie kontrakty, to szukaj rm, które oczekują wyższego standardu, a nie obniżania kwoty za wszelką cenę. Trzeci błąd to ten związany z liczbą 51. Dzwoniąc na ogłoszenia z portali, przez telefon tłumaczyłem cały biznes podnajmu, zamiast po prostu umówić się na obejrzenie mieszkania.

A.N. A jak poradziłeś sobie z finansowaniem tego biznesu?

G.K. Pieniędzy na rynku jest tak dużo, że zawsze znajdzie się ktoś, kto chętnie pożyczy je na procent. Na początku rozwijałem firmę za swoje, ale kiedy robiłem kilka dużych inwestycji naraz, to potrzebowałem inwestora. Gdy robimy kwaterę w mieszkaniu, to koszty nie są jeszcze takie duże, ale adaptacja dużego domu
to już (razem z pierwszym czynszem i kaucją) 20 do 30 tys. zł. Kiedy robi się takich inwestycji kilka w jednym czasie inwestor się przydaje.

A.N. Opowiedz jakąś historię, która pokazuje, że no cóż, nie jest to łatwy kawałek chleba.

G.K. Mógłbym napisać o tym książkę. Kilka dni temu policja z bronią „odbijała” nasze mieszkanie, bo jeden z pracowników się zabarykadował i nie chciał
wyjść. Innym razem jeden z lokatorów gonił po domu z szablą, co doprowadziło do przyjazdu policji z długą bronią i wyważonymi drzwiami. Kilka lat temu szef firmy budowlanej ruszył w moją stronę koparką i chciał mnie rozjechać! Tylko dlatego, że przyjechałem do firmy po pieniądze za fakturę. To tylko trzy z brzegu,
a jest ich dużo więcej.

A.N. To faktycznie sporo się tam dzieje. Opłaca się podejmować ryzyko i prowadzić taki biznes?

G.K. Wszędzie gdzie są ludzie, sporo się dzieje. Myślę, że tylko ska l a mojej działalności sprawia, że tak dużo jest historii do opowiedzenia. W rekordowym momencie miałem 250 miejsc noclegowych. Uważam, że kwatery robione z głową to nadal biznes, który może dawać dobre zwroty, nieporównywalne do zwykłego najmu.

A.N. Czy to, że jesteś znany z YouTube’a, pomaga w biznesie, czy przeszkadza?

G.K. Czasami ktoś powie: „O Pan Agent Specjalny przyjechał” (śmiech). Ale zazwyczaj jest to pozytywna reakcja. Raz, gdy wynajmowałem dom dla siebie, właścicielka zadzwoniła do mnie i powiedziała: „Ja Pana znalazłam w Googlu, Pan ten dom na pewno chce dla Ukraińców”.

A.N. Lockdowny sprawiły, że gospodarka zaciągnęła hamulec ręczny. Jesteś przygotowany na ewentualne kolejne zamknięcia?

G.K. Mówi się, że w czasie pokoju trzeba szykować się do wojny. Prepersi niemal całe życie szykują się na najgorsze. Jestem z natury optymistą, jednak przez ten rok nauczyłem się, że wszystko może się wydarzyć. Politycy to moim zdaniem szaleńcy, więc możemy spodziewać się wszystkiego. Dlatego rozwijam firmę jak wcześniej, dbając o dobre relacje z firmami, o najlepszy możliwy standard i błyskawiczną obsługę. A dodatkowo część z mieszkań przerobiliśmy na pokoje dla młodych pracujących Polaków, bo w moim mieście takich brakowało. Pracowników nigdy nie zabraknie, jednak dywersykacja w biznesie nie jest modą,
a koniecznością.

Grzegorz Kusz

Przedsiębiorca od 2009 r. Ekspert podnajmu, w szczególności kwater pracowniczych.
Zarządza nieruchomościami wartymi 15 mln zł. Uczestnik programu „Dragons’ Den Jak zostać milionerem”. Współautor 2 książek w tym „Biblii Inwestowania”. Twórca Akademii Podnajmu. Autor kanału „Agent Specjalny” na Youtube o nieruchomościach, inwestycjach.

www.grzegorzkusz.pl
kontakt@grzegorzkusz.pl