Marta Kubacka
Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego obejmują nieco ponad 30 proc. Polski. Dostępne w naszym kraju instrumenty planowania są nieszczelne i chaotyczne. Są miasta, w których gminy traktują ład przestrzenny priorytetowo. To jednak kropla w morzu potrzeb, na których spełnienie Polska zasługuje.
Główne problemy, z którymi borykamy się w Polsce w zakresie ładu przestrzennego, to nieszczelne rozwiązania prawne i niska kultura planistyczna. W takich sytuacjach nie dziwią tendencje
deweloperów do ignorowania priorytetów polityki przestrzennej. Najbardziej zauważalnym problemem jest wszechobecna „betonoza”. Niestety, obecnie budynki powstają zbyt blisko siebie, a tereny zielone ograniczają się do niewielkiego trawnika. Przepisy prawa, które zmieniały te wytyczne, często
spotykały się z dezaprobatą inwestorów. Pożądanym kierunkiem (również z uwagi na zagrożenia w zakresie zmian klimatu) jest promowanie zielonych inwestycji, zwłaszcza błękitno-zielonej infrastruktury w miastach.
Trendy planistyczne
Głównymi trendami przy wyznaczaniu świadomego planowania przestrzennego powinny być: przeciwdziałanie malejącym zasobom wody i zajmowania obszarów zieleni oraz projektowanie z punktu widzenia potrzeb człowieka. Skutecznym sposobem na „odbetonowanie miast” jest zmiana funkcji terenów na bardziej zielone. Takie walory doceniają przyszli użytkownicy, czego deweloperzy mają świadomość. Dlatego inwestorzy coraz częściej pochylają się nad zmianą dotychczasowego myślenia, w którym priorytetem było maksymalne wykorzystanie każdego metra kwadratowego działki. Pomysły zaskakują niekiedy samych klientów. Przykładów można wymieniać wiele: oczka wodne, zielone tarasy, zadrzewione alejki czy współpraca z dendrologami i ornitologami. Powszechnie wykorzystywane są też panele słoneczne, deszczówka i ekologiczne materiały.
Wzory do naśladowania
Nie należy kopiować kompleksowych rozwiązań z jednych miast do innych, ale warto je wdrażać częściowo. Wzorem planowania przestrzennego może być Kopenhaga, w której szczególną uwagę zwraca się na rozwój infrastruktury błękitno-zielonej. W Polsce takim miastem jest Wrocław – tam władze szczególnie mają na uwadze potrzeby mieszkańców. Ich celem jest ograniczenie rozprzestrzeniania się zabudowy i podejście „komplementarne”. Starają się zapobiegać realizacji ekologicznych i inteligentnych struktur osiedlowych zlokalizowanych poza strukturą urbanistyczną miasta, niezwiązanych funkcjonalnie z obszarem miejskim, bez uwzględnienia dostępu do sieci ciepłowniczej, transportu publicznego, ogólnodostępnej przestrzeni publicznej itp.
Warto pamiętać, że miasto to przede wszystkim społeczeństwo, a infrastruktura powinna służyć jego celom. Więcej na ten temat można dowiedzieć się z jakże interesującej książki pt. Miasto szczęśliwe autorstwa Charlesa Montgomery’ego.
Na bakier z kulturą
O tym, jak wyznaczyć kierunek, który polepszyłby jakość życia w dużym mieście, porozmawialiśmy z dr. hab. prof. ZUT Maciejem J. Nowakiem.
Czy w Polsce władze same decydują o zasadach planowania przestrzennego, czy musimy się stosować do innych, np. unijnych zasad? To dobrze czy źle?
Wpływ Unii Europejskiej na planowanie przestrzenne w Polsce jest znikomy. Może trochę szkoda, że tak jest. Polska należy do tych krajów w Europie (a na pewno w samej Unii Europejskiej), w których stwierdza się największy chaos przestrzenny. Dostępne w Polsce instrumenty planowania (plany zagospodarowania przestrzennego, decyzje o warunkach zabudowy)
są bardzo nieszczelne. W konsekwencji zbyt często wola zabudowy konkretnej nieruchomości w określony sposób jest ważniejsza od licznych innych względów. W takiej sytuacji sami, z perspektywy krajowej, musimy nie tylko kształtować przestrzeń, ale także odpowiadać na kolejne wyzwania, chociażby związane z ochroną klimatu. Możemy również korzystać z pewnych szerszych pomysłów wypracowywanych na szczeblu Unii Europejskiej. Nie są one jednak bezpośrednio wiążące. Często to pewne koncepcje strategiczne, czasem pewne projekty badawcze. Można również zakładać, że mimo wszystko będziemy stwierdzać coraz silniejszą „europeizację planowania przestrzennego”. Już obecnie część dokumentów UE (np. Agenda Terytorialna Unii Europejskiej 2030) określa bardzo precyzyjne wytyczne dla krajowych systemów. Obejmują one zarówno zagadnienia środowiskowe, jak też związane z hasłem „sprawiedliwej Europy”, sprowadzające się również do zapobiegania suburbanizacji.
Co w takim razie powinno być wyznacznikiem mądrego planowania przestrzennego w Polsce?
Jest wiele takich kierunków. Można się odwołać do koncepcji „prawa do miasta”. Zgodnie z nią każdy mieszkaniec miasta powinien mieć szerokie prawo do korzyści, które miasto daje. Dostęp do tych korzyści (przestrzenie publiczne, parki, tereny zielone) może być ograniczany przez niekontrolowane inwestycje. Planowanie przestrzenne nie może blokować ważnych, również opłacalnych ekonomicznie inwestycji. Niemniej jednak musi określać ich lokalizację w taki sposób, aby nie zaszkodzić innym mieszkańcom. Władze gminy powinny przede wszystkim spróbować udzielić sobie odpowiedzi na pytanie, na czym polega w przypadku ich lokalnych uwarunkowań interes publiczny: jakie szczególne walory terenu ważne dla całej społeczności należy chronić. Kolejnym krokiem powinny być pogłębione analizy uwarunkowań przestrzennych, w trochę szerszym wymiarze, niż wynika to z treści ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym. Analizy te przynajmniej w częściowym zakresie powinny przełożyć się na stosowanie konkretnych instrumentów planistycznych.
Jakie są obecnie największe wyzwania w kwestii planowania przestrzennego w Polsce?
Wbrew pozorom takich wyzwań jest sporo i w najbliższej przyszłości mogą one odgrywać coraz istotniejszą rolę. O ile dyskusja o ładzie przestrzennym wydaje się być czasowo uniwersalna, o tyle niezależnie od niej polski system musi odnieść się do kolejnych zagadnień. Większość z nich wiąże się z ochroną klimatu. Jest to cel coraz bardziej priorytetowy. Przekłada się zarówno na wspieranie rozwoju odnawialnych źródeł energii, rozwój zielonej infrastruktury w miastach, jak też na wielofunkcyjność części terenów miejskich (związaną z możliwościami elastycznej reakcji na pojawiające się zagrożenia). Wdrażanie odnawialnych źródeł energii wiąże się z poważnymi barierami: wiele gmin boi się w to szerzej włączyć. Nawet jeśli podejmują tego rodzaju próby, nie zawsze prawidłowo określają to w dokumentach strategicznych oraz regulacyjnych. Sposoby ujęć elektrowni wiatrowych, a nawet paneli fotowoltaicznych w polskich planach są zupełnie przypadkowe i chaotyczne.