Wywiad przeprowadziła Aleksandra Zalewska-Stankiewicz
Dominik Brzozak i Radosław Biegański od 12 lat skutecznie inwestują w nieruchomości. 100 zrealizowanych projektów o wartości przekraczającej 70 milionów złotych to dla nich za mało. Chcą wznieść się jeszcze wyżej, dlatego intensywnie promują swoją markę „Orły Nieruchomości” i odważnie patrzą
w przyszłość. Na razie działają w Toruniu, Trójmieście i Brodnicy, ale plan jest dalekosiężny – w 2031 roku zamierzają otworzyć budynek na morzu.
Aleksandra Zalewska-Stankiewicz: Z założenia „Orły Nieruchomości” mają latać bardzo wysoko. W duecie łatwiej osiągnąć ekstremalne efekty?
Dominik Brzozak: W życiu często szuka się wspólników latami, aż w końcu nadchodzi taki moment, że trafiamy na właściwą osobę i zaczynamy współpracować. My poznaliśmy się sześć lat temu, w Londynie, na szkoleniu z rozwoju osobistego. Po dwóch latach od pierwszego spotkania zaczęliśmy realizować wspólne projekty, które polegały na flipowaniu. Następnie przyszedł czas na kamienice i inwestycje deweloperskie.
A.Z.-S.: Nie wszyscy są stworzeni do wspólnego działania. W Waszym przypadku razem znaczy więcej. Jak podzieliliście zadania w firmie?
Radosław Biegański: Dominik zajmuje się sferą finansową i szkoleniową, natomiast ja opowiadam za stroną techniczną, projekty deweloperskie. Mam takie powiedzenie, że jeden do kwadratu znaczy jeden, ale już dwa do kwadratu to jest cztery. Kiedy działa się razem, nasze umiejętności się potęgują. Łączy nas wspólny, ambitny cel – w ciągu 10 lat zamierzamy wybudować inwestycję na morzu, o wartości 10 miliardów złotych.
A.Z.-S.: Panie Dominiku, opracował Pan unikalną metodę zakupu nieruchomości bez angażowania dużej gotówki. Na czym ona polega?
D.B.: Przez wiele lat zajmowałem się finansowaniem pojedynczych mieszkań, które sam kupowałem i sprzedawałem, często robiłem to bez udziału środków własnych. Całość remontu finansował bank i w ten sposób można było łatwo zabezpieczyć nieruchomość, wyremontować ją i sprzedać. To doświadczenie ze mną zostało. Dziś przy naszych wspólnych projektach szukamy dźwigni finansowej w postaci odroczonej płatności, niskoprocentowego kredytu czy pieniędzy zbywcy. Wieloletnia współpraca z brokerami finansowymi, zdobyta dzięki temu wiedza i doświadczenie pozwoliły mi na opracowanie unikalnych metod pozyskiwania większych kwot z instytucji bankowych.
A.Z.-S.: Swoim doświadczeniem i ekspercką wiedzą dzielicie się z innymi, pokazując inne podejście do inwestowania. Miło patrzeć, jak innym otwierają się oczy?
D.B.: Ludzie są zaskoczeni, że można w takim modelu, bez pieniędzy albo z niewielkim wkładem własnym zakupić mieszkanie, przerobić kamienicę na mikrokawalerki czy wybudować budynek. Czasem muszę kilka razy tłumaczyć, jak stworzony przeze mnie model funkcjonuje w praktyce. Niektóre mechanizmy są skomplikowane, ale potem okazuje się, że działając schematycznie i systemowo, można je powielać. Co potwierdzają również realizacje absolwentów naszych
szkoleń. Czujemy misję społeczną, mamy swoją fundację, która wspiera osoby potrzebujące, przede wszystkim niepełnosprawne. Przy naszej pomocy mogą one nabyć mieszkanie, nie mając własnego kapitału. Wykorzystujemy do tego kredyty i dotacje.
A.Z.-S.: Panie Radosławie, realizuje Pan inwestycje w systemie, któremu nadał Pan autorską nazwę – MAX FLIPY. Rozumiem, że chodzi o maksymalizację zysku z flipu?
R.B.: Wszyscy wiemy, na czym polegają tradycyjne flipy. Natomiast w max flipie bazujemy na mieszkaniu właściciela. Remontujemy je na bazie umowy przedwstępnej, z wpisem roszczenia w hipotekę mieszkania właściciela. W remont mieszkania angażujemy od 30 do 40 tys. zł i sprzedajemy z takim samym zyskiem, czyli zarabiamy sto procent z kapitału. Mamy dużo większą wydajność i jesteśmy w stanie zrealizować 3 albo 4 inwestycje jednocześnie, dzięki czemu mnożymy zysk.
A.Z.-S.: Dąży Pan do tego, by w inwestycjach stosunek zysku do ryzyka wynosił 3:1 lub był wyższy. Od początku Pan tak działał?
R.B.: Zawsze zadawałem sobie pytanie, jak przy minimalnym wkładzie realizować coraz to większe inwestycje. Szukałem nowych możliwości. Zaczęło się od
max flipów, następnie przeszedłem do inwestycji deweloperskich. Przy pierwszej zastosowałem dokładnie taki sam model jak przy max flipach, dzięki czemu przy 300 tys. zł inwestycji zwrot wyniósł 200 procent.
A.Z.-S.: Szkolicie innych, jak zarobić na mikrokawalerce. Są chętni na tak małe mieszkania?
D.B.: W Brodnicy udało nam się przerobić na mikrokawalerki cały budynek. W Trójmieście, w kamienicy o powierzchni 1100 metrów, na 18 mieszkaniach, wydzieliliśmy 50 kawalerek. Nikt w Gdańsku nie zrobił tego w tak dużej skali. Siła mikrokawalerek polega na tym, że ludzie poszukują prywatności. Są w stanie dobrze zapłacić za samodzielne, funkcjonalne, wygodne i ładnie wykończone mieszkanie, nawet jeśli ma ono mały metraż. Tym sposobem mikrokawalerki wynajmujemy w cenie podobnej do większych kawalerek. Widzimy, że te inwestycje to świetny kierunek, nawet w dobie pandemii.
A.Z.-S.: Opłaca się inwestować w mikrokawalerki także w mniejszych miastach?
D.B.: Jak najbardziej, tam również cieszą się zainteresowaniem, ponieważ są to najmniejsze samodzielne jednostki do mieszkania. Okazuje się, że zapotrzebowanie jest nie tylko w Trójmieście, także na rynku toruńskim i brodnickim. Brodnica jest świetnym przykładem. Z sukcesem można tam wynajmować mikrokawalerki nawet za 1 tys. zł, podczas gdy wynajem 50-metrowego mieszkania w tym mieście to koszt w wysokości 1 400 zł, nie licząc opłat.
A.Z.-S.: A jaki przepis „Orły nieruchomości” mają na to, aby zbudować markę solidnego dewelopera?
D.B.: Jeśli chodzi o inwestycje deweloperskie, chcemy ugruntować się lokalnie. W 30-tysięcznej Brodnicy budujemy osiedla. Ostatnio lokalna gazeta wymieniła nas jako jednego z trzech deweloperów, którzy mają wpływ na rozwój miasta. Staliśmy się marką zauważalną w regionie. Na rynku trójmiejskim trudniej zostać dostrzeżonym, jednak cały czas konsekwentnie dużo pracujemy w terenie i działamy biznesowo.
R.B.: Dziś wiemy, w jakim kierunku zmierzamy, a czego absolutnie nie chcemy robić. Odchodzimy od flipów i rewitalizacji kamienic. Skupiamy się na skalowaniu biznesu deweloperskiego i budowaniu coraz większej ilości budynków i osiedli na północy Polski. Założyliśmy sobie, że w ciągu 10 lat zrobimy coś ekstremalnie wielkiego.
A.Z.-S.: Plan już jest, bardzo unikatowy. Czym będzie się wyróżniał Wasz projekt – torpeda?
R.B.: Przyświeca nam idea, aby się wyróżnić i robić rzeczy, których nie robią inni, jednocześnie mając z tego frajdę, ponieważ życie mamy tylko jedno. W ciągu 10 lat chcemy wybudować budynek na morzu. To jest nasza misja i wizja życia. Wiemy, jak ją osiągnąć.
D.B.: Inwestycja zakończy się w roku 2031. Jeszcze nikt w Polsce nie zrobił tak nowatorskiego projektu. A poza tym, codziennie o 6:30 mówimy w mediach społecznościowych o nieruchomościach, o inwestycjach deweloperskich. Prowadzimy także szkolenia stacjonarne w Gdańsku – warsztaty deweloperskie oraz warsztaty z mikrokawalerek. Chcemy dzielić się nasza wiedzą, dając ludziom konkretną wartość, po to, by tak jak my, rozwinęli swoje skrzydła w branży nieruchomości.