Aleksandra Zalewska – Stankiewicz (Nr 8 str. 24)
Najważniejsze są relacje z ludźmi
Agnieszka i Artur Przysowowie. Z reguły Agnieszka rozpoczyna myśl, Artur kończy. On zarządza budżetem, dogląda spraw technicznych, panuje nad całością. Ona przygotowuje wizje mieszkań, urządza je i potrafi nawet ze starych, zaniedbanych lokali wydobyć duszę. Mają na koncie 20 flippów. Klienci czekają w kolejce na kolejne. Zbudowali markę „Twoje Piękne Mieszkanie”. Małżeństwo z Zielonej Góry opowiada o swojej drodze do zawodowego i życiowego spełnienia.
Od 3 lat jesteście mocnymi graczami na zielonogórskim rynku nieruchomości. Jednak pojawiliście się na nim dość niespodziewanie.
Agnieszka: Wcześniej pracowaliśmy w korporacji. Tam się poznaliśmy. Wiedliśmy intensywne życie zawodowe, niby wszystko było poukładane, ale poszukiwaliśmy innego pomysłu na życie. Nieruchomości interesowały nas od dłuższego czasu, jednak nie wiedzieliśmy, jak zabrać się za ten temat. Wtedy Artur
znalazł w sieci informację o webinarze prowadzonym przez Wojtka Orzechowskiego. Postanowiliśmy zapisać się na warsztaty stacjonarne. Razem.
Artur: Nabraliśmy przekonania, że jeśli nie spróbujemy teraz, to potem będziemy żałować. Początkowo mieliśmy plan, aby przeprowadzić się do Warszawy,
która wydawała nam się miejscem idealnym do inwestowania. Zielona Góra wzbudzała w nas wiele obaw. Dopiero gdy zaczęliśmy robić badanie rynku okazało się, że to miejsce z ogromnym potencjałem. Nie chcieliśmy już szukać dalej. Jako pierwsze osoby z Zielonej Góry dołączyliśmy do projektu Wojtka.
Od razu połknęliście bakcyla i poczuliście chęć, aby inwestować?
Czy ograniczał Was strach i brak doświadczenia?
Agnieszka: Postanowiliśmy zaryzykować. Stwierdziliśmy, że skoro na Warsztatach WIWN® uczymy się teorii, to chcemy tę wiedzę wykorzystać w praktyce. Kupiliśmy mieszkanie z licytacji komorniczej, zgodnie z wytycznymi Wojtka, w wieżowcu, na pierwszym piętrze, o powierzchni 61 mkw., z oddzielną sypialnią, mniejszym pokojem i salonem z kuchnią.
Udało się je sprzedać z zyskiem, czyli odrobić zadanie domowe?
Artur: Tak, choć był to najdłuższy remont w naszej historii, trwał ponad trzy miesiące. Nie mieliśmy ekipy, a cały remont oparliśmy na jednej osobie. Później przez 1,5 miesiąca szukaliśmy nabywcy, ale ostatecznie mieszkanie udało się sprzedać, a my cieszyliśmy się ze swojej odwagi.
Nabraliście wiatru w żagle?
Agnieszka: Oczywiście, od razu zapisaliśmy się na kolejne etapy Warsztatów WIWN®: REMONT, a potem SPRZEDAŻ. Zaczęliśmy szukać kolejnych nieruchomości. Choć z tyłu głowy mieliśmy poczucie, że spadamy, że cały proces przebiega zbyt wolno.
Artur: Największym problemem było znalezienie ekipy. Od samego początku zakładaliśmy, że chcemy trzymać się bardzo wysokiego standardu mieszkań,
a w efekcie mieć zadowolonych klientów. Z racji doświadczenia korporacyjnego wiedzieliśmy, że najlepszą reklamą jest właśnie usatysfakcjonowany klient
i marketing szeptany. Osoby, z którymi finalizowaliśmy transakcję polecały nas kolejnym. Tak jest do dziś. Ze wszystkimi klientami utrzymujemy kontakt.
Czyli właśnie ten kontakt z klientami to cecha, która jest Waszym znakiem rozpoznawczym.
Agnieszka: Tak, stawiamy na relacje z kupującymi. A to wiąże się z najwyższą jakością mieszkań, jaką chcemy im proponować. Dążymy do tego, aby każde mieszkanie było inne od poprzedniego, choć zdarza się, że klienci chcą mieć identyczne mieszkanie, jak te, które widzieli w naszym portfolio. Stawiamy też
na funkcjonalność.
Jak brzmi definicja funkcjonalności wg Was?
Artur: Kluczem jest interesująca lokalizacja na konkretnych osiedlach, choć dla każdego idealnie usytuowane mieszkanie oznacza coś innego. Młodzi ludzie patrzą na infrastrukturę, na dojazd do pracy, na bliskość szkoły i przedszkola. Wolą kupować mieszkania od deweloperów, w nowych blokach. Pytają o windę, plac zabaw, szerokie korytarze. Osoby starsze są zainteresowane parterem lub pierwszym piętrem, ewentualnie drugim, gdy w bloku jest winda.
Agnieszka: Jednak przede wszystkim mieszkanie musi mieć „to coś”. Ostatnio sprzedaliśmy mieszkanie rodzinie, która zastrzegała, że nigdy w życiu nie zamieszka w wieżowcu. Sprzedali domek pod Zieloną Górą i nie chcieli przeprowadzać się do blokowiska. Jednak, kiedy zobaczyli nasze mieszkanie, powiedzieli, że nie chcą żadnego innego! Było dla nas ważne. Czekaliśmy na nie bardzo długo, pomogliśmy właścicielom załatwić sprawy spadkowe. Na jego przykładzie nauczyliśmy
się, jak poruszać się po skomplikowanych procedurach.
Co jest dla Was najważniejsze w tej
działalności?
Agnieszka: Bez wątpienia ludzie! Tak się dzieje, że kupujemy mieszkania wyłącznie od pozytywnych osób. Takim też staramy się je sprzedawać. To dla nas ważne, ponieważ w każdym mieszkaniu zostawiamy cząstkę siebie, to kawałek naszej historii.
Artur: Bywały sytuacje, że odmówiliśmy transakcji, jeśli z potencjalnym kupującym nie czuliśmy porozumienia. Pieniądze nie są najważniejsze. Czasem wolimy mniej zarobić, ale poczekać, aż mieszkanie trafi we właściwe ręce. To dla nas bardzo ważne, że są klienci, którzy czekają na nas, nie chcą powierzyć swojego mieszkania nikomu innemu. Robimy projekty, realizujemy też remonty na zlecenie. Współpracujemy ze sprawdzonymi firmami, zarówno jeśli chodzi o dostawców materiałów, jak i ekipę remontową.
Jak reagujecie na tzw. okazje? Działacie szybko, czy jesteście cierpliwi?
Agnieszka: Cierpliwość to jedno, ale decyzje podejmujemy szybko. Kiedyś szukaliśmy okazji, wertowaliśmy oferty. Jednak informacje o tym, co robimy, szybko rozprzestrzeniły się po Zielonej Górze. Dziś wieści o okazjach same do nas trafiają. Zwłaszcza, jeśli chodzi o rynek wtórny.
Artur: Pomagamy też ludziom sprzedawać mieszkania, Agnieszka działa jak pośrednik. Ale nie funkcjonujemy jak typowa agencja nieruchomości, nie mamy biura ani pracowników. Łączymy kilka form działalności – pośrednictwo, home staging, jednak podstawą są flippy. Zespół „Twoje Piękne Mieszkanie” to Agnieszka
i ja oraz nasz zespół: Dana Salej, projektantka, która jest z nami od początku oraz projektant Tomek Kasa.
Z każdych wakacji będziecie teraz wracać z mieszkaniem? Mam na myśli oczywiście ostatnie wakacje
w Albanii.
Agnieszka: Rzeczywiście, ostatnio tak było. Wybraliśmy się na wakacje do miejscowości Saranda w Albanii. Kilka tygodni wcześniej, dzięki Ani Wiśniewskiej, którą poznaliśmy na warsztatach, udało się sprzedać warszawskie mieszkanie Artura, takie z czasów studenckich. Transakcja przebiegła bardzo sprawnie, a my uwolniliśmy się od kilometrów. Mieszkanie, w którym mieszkaliśmy w czasie wakacji, też należało do Ani i Macieja Wiśniewskich. Kiedy już byliśmy na miejscu, okazało się, że można kupić bardzo podobne w korzystnej cenie. Zdecydowaliśmy się od razu, akt notarialny podpisaliśmy pod koniec urlopu. Tak więc, reasumując, uwolniliśmy się od kilometrów dzielących nas z Warszawą, a w zamian sprawiliśmy sobie Albanię
Jak kupuje się mieszkanie w Albanii?
Agnieszka: Tak jak w Polsce, od sprawdzonego źródła. Nasze było bezpieczne, bo z polecenia. Mieszkanie urządziliśmy samodzielnie, kilka razy polecieliśmy w tym celu do Sarandy. Albania jest dopiero na etapie rozbudowy, funkcjonuje tam niewiele marketów budowlanych, więc wybór materiałów do wykończenia
i urządzenia mieszkania nie był duży. To też było dla nas ciekawe doświadczenie, że trzeba spośród niewielu produktów wybrać te, które nam się najbardziej podobają. Ale udało się urządzić mieszkanie zgodnie z naszym gustem i standardem.
Artur: Lokal jest przeznaczony pod wynajem, zgodnie z kalendarzem rezerwacji. Opiekuje się nim rezydent. Okazało się, że Albania stała się miejscem integracji. Ostatnio właśnie tam urządziliśmy zakończenie sezonu, zjechali się właściciele czterech mieszkań z rodzinami. Za kilka miesięcy planujemy kolejne spotkanie, tym razem na otwarcie sezonu. Ta historia też pokazuje, jak duży wpływ na nasze obecne życie mają ludzie, z którymi pracujemy. Wzajemna pomoc
i wsparcie – to jest bezcenne.
Czyli o powrocie do korporacji pewnie nie myślicie?
Poza nowymi znajomościami, co jeszcze jest
głównym atutem Waszego życia po zmianie?
Artur: Na pewno swoboda i planowanie swojego dnia. To jest kierunek, który chcemy zachować, bo on daje radość i zadowolenie. Uwalnia z pewnych ram, zapewnia wolność. Dziś mamy też więcej czasu dla dzieci. Kiedy pracowałem od godziny 5 do 21, przegapiłem wiele ważnych momentów w życiu naszych córeczek. Tych chwil nie da się już powtórzyć.
Agnieszka: Kiedyś to głównie ja zajmowałam się Oliwią i Kają. Dziś dziewczynki mają 9 i 7 lat, a od dwóch lat to Artur przejmuje sprawy związane ze szkołą,
jak choćby wywiadówki.
Dziewczynki są ciekawe tego, czym
się zajmujecie?
Agnieszka: Jasne! Chętnie jeżdżą ze mną do sklepów w poszukiwaniu oświetlenia, tapet czy gadżetów, które nadają klimat wnętrzom. Można powiedzieć, że to one są dekoratorkami pokoi dziecięcych.
Co w przyszłości?
Artur: Wyznaczamy sobie krótkie cele. Chcielibyśmy w najbliższym czasie dopiąć kilka flippów. Zależy nam na tym, aby nasze projekty były różnorodne. Zamierzamy skupić się na dalszym budowaniu i rozwoju naszej marki „Twoje Piękne Mieszkanie”.
Agnieszka: I zamierzamy działać lokalnie, nie globalnie. Pojeździliśmy po Polsce, rozpoznaliśmy rynek i utwierdziliśmy się w przekonaniu, że to Zielona Góra jest naszym miejscem na ziemi.