Relacja z 3-tygodniowej podróży po USA. Wojciech Orzechowski

[betteroffer]

W poprzedniej Strefie opowiedziałem Wam o planowaniu mojej podróży do Stanów, o przystanku w Nowym Jorku, o Broadway Street, Greenwich Village, Washington Square Park, Brooklyn Bridge czy Manhattanie widzianym z poziomu rzeczki Hudson.

Dziś opowiem o spokojnym Waszyngtonie, moich wrażeniach z Białego Domu, o przepięknym architektonicznie Chicago, które wg mnie kładzie na łopatki wszystkie inne, zwiedzane przez nas miasta i miasteczka amerykańskie.

Będzie też o Detroit, które mnie osobiście bardzo urzekło. Niegdyś symbol światowej motoryzacji, a dziś miasto cieni, które po ostatnim wielkim kryzysie zostało wyludnione, a tysiące mieszkań i domów wieje pustką i smutkiem.

Wojciech Orzechowski (Nr 4 str. 85)

To tylko fragment artykułu.
Aby wykupić dostęp do całości, kliknij w przycisk Kup teraz.

[/betteroffer]

[betterpay amount=”1.00″ button=”http://www.strefanieruchomosci.info/wp-content/uploads/2019/01/kup-teraz.png” validity=”0″ validity_unit=”d” ids=””]

Relacja z 3-tygodniowej podróży po USA.

W poprzedniej Strefie opowiedziałem Wam o planowaniu mojej podróży do Stanów, o przystanku w Nowym Jorku, o Broadway Street, Greenwich Village, Washington Square Park, Brooklyn Bridge czy Manhattanie widzianym z poziomu rzeczki Hudson. Dziś opowiem o spokojnym Waszyngtonie, moich wrażeniach z Białego Domu, o przepięknym architektonicznie Chicago, które wg mnie kładzie na łopatki wszystkie inne, zwiedzane przez nas miasta i miasteczka amerykańskie. Będzie też o Detroit, które mnie osobiście bardzo urzekło. Niegdyś symbol światowej motoryzacji, a dziś miasto cieni, które po ostatnim wielkim kryzysie zostało wyludnione, a tysiące mieszkań i domów wieje pustką i smutkiem. 

ZWIEDZAMY MUZEA, POMNIKI, BIAŁY DOM…
W Waszyngtonie spędzamy trzy dni. Przepiękne miasto, jak z obrazka. Jak na stolicę przystało – czysto. Mam wrażenie, że wszyscy tu dbają o roślinność i architekturę miasta, a trawa jest malowana na zielono. W porównaniu do tętniącego życiem Nowego Jorku Waszyngton wydaje się być spokojniejszy, cichszy, mniej zabiegany. W centrum nie ma tylu drapaczy chmur, co na Manhattanie. To dlatego, że obowiązują tu pewne restrykcje. Obowiązują tu ścisłe zasady urbanistyczne. Budynek nie może być wyższy niż szerokość ulicy, przy której stoi (plus 20 stóp). Najwyższą budowlą Waszyngtonu jest… pomnik Waszyngtona. Zwiedzamy muzea, pomniki, mauzolea, parki pamięci narodowej, Kapitol, Biały Dom, obelisk Lincolna. Jedziemy podziwiać z zewnątrz Pentagon, a także słynny cmentarz Arlington z grobem samego prezydenta J. F. Kennedy’ego, który został tragicznie zamordowany. Po Waszyngtonie poruszamy się w niecodzienny sposób – młodszy syn namówił nas na ściągniecie aplikacji Bird, która umożliwia wypożyczanie elektrycznych hulajnóg. Dla wszystkich to niesamowita frajda.

W centrum Waszyngtonu znajduje się The National Mall. Jest to duży, zielony obszar w centrum miasta, rozciągający się od Kapitolu po jednej stronie do Lincoln Memorial po drugiej. Kapitol to siedziba amerykańskiego parlamentu. Obraduje tu zarówno Senat, jak i Izba Reprezentantów. Budynek stoi na Wzgórzu Kapitolińskim, a zbudowany został w latach 1793-1865. Jest to naprawdę okazałe dzieło architektoniczne. Podziwiamy go zarówno od środka, jak i od zewnątrz – i to przede wszystkim z tej strony prezentuje się monumentalnie. Sprzed Kapitolu rozciąga się ładny widok na The Mall.

Jedna z najsłynniejszych amerykańskich budowli, rezydencja i miejsce pracy tutejszego prezydenta to Biały Dom. Jego elewacja jest faktycznie biała. Biały Dom jest niewysoki, ogrodzony tak, że bez problemu można mu się przyjrzeć. Wokół można zobaczyć niezliczoną ilość policji. Biały Dom, a w zasadzie jego centralną część, zwaną Rezydencją Wykonawczą, zbudowano w latach 1792-1800. W 1902 r. dobudowano skrzydło zachodnie z Gabinetem Owalnym, a w 1942 r. skrzydło wschodnie, którego budowa miała na celu tak naprawdę ukrycie konstrukcji bunkra przewidzianego w czasie kryzysu dla prezydenta i jego rodziny. Bunkier ten w założeniu ma przetrwać nawet atak nuklearny. Obecnie siedziby prezydenta nie można zwiedzać.

Lincoln Memorial to budowla upamiętniająca szesnastego prezydenta Stanów Zjednoczonych – Abrahama Lincolna. Jej odsłonięcie miało miejsce 30 maja 1922 r., a stylem przypomina dorycką świątynię. W środku umiejscowiono marmurową postać siedzącego Lincolna, który spogląda cierpliwie na ludzi robiących sobie zdjęcia.

Degustujemy posiłki w restauracjach, takich jak Columbia Firehouse, która mieści się w wyremontowanej i odnowionej remizie. Nadaje to temu miejscu niepowtarzalny klimat. Podawane są tam przepyszne steki (danie popisowe).

PRZEZ PENSYLWANIĘ, OHIO I INDIANĘ DO CHICAGO
Dziewiątego dnia udajemy się w stronę Chicago, gdzie po drodze docieramy do lunaparku Hershey Park, jednego z większych w tych okolicach. Niesamowite wrażenie pozostanie na długi czas, chociaż osobiście uważam, że i tak wszystkie te lunaparki przegrywają z niemieckim Europa Park, znajdującym się w Rust.

Droga z Waszyngtonu do Chicago niczym specjalnym się nie wyróżnia, oprócz tego, że podróżujemy przez trzy stany. Można by rzec – monotonia, tym bardziej, że Amerykanie ściśle przestrzegają prawa drogowego. Na autostradach nie można przekraczać 70 mil, czyli ok. 112 km/h. W przypadku kontroli policyjnej można zapłacić bardzo wysokie mandaty za przekraczanie prędkości, a w niektórych stanach trafić nawet na 90 dni do aresztu. W końcu zaczynam używać tempomatu, z którego w Polsce rzadko korzystam. Podczas całej podróży samochodem (łącznie ok. 5000 km) tylko raz zatrzymuje nas policja. Powód: niezatrzymanie się przed znakiem STOP. Policjant wysiada z 500-konnego Dodge’a i pyta mnie, czy mamy w Polsce znaki. Jesteśmy dla niego mili i uprzejmi. Sytuacja kończy się pouczeniem. Co ciekawe, rzecz dzieje się w miejscowości… Poland w stanie Ohio.

CHICAGO NAJPIĘKNIEJSZE MIASTO TEJ WYCIECZKI

Po dotarciu do Chicago zdajemy auto. Spędzamy tu 4 dni. Jestem pod wrażeniem tego miasta. Chicago kładzie na łopatki wszystkie inne, zwiedzane przez nas miasta i miasteczka amerykańskie. Przepiękne zabudowania wzdłuż rzeki przecinającej miasto. Niezależnie, czy spacerujemy wczesnym rankiem, w południe, czy wieczorem, miasto ma swój urok. Do najważniejszych punktów w Chicago uznać należy: panoramę miasta z tarasu widokowego na Chicago 360, rejs rzeką „Chicago architecture tour”, jedną z największych na świecie fontann Buckingham Fountain, Museum of Science and Industry. Rozczarowaniem okazuje się Chinatown. Chicago jest trzecim pod względem wielkości miastem w Stanach. Jego wielkość i potęgę czuje się na każdym kroku. Mógłbym godzinami spacerować po tym mieście z głową zadartą do góry, aby wpatrywać się w wierzchołki drapaczy chmur. Budynki są naprawdę imponujące, a nocą miasto rozświetlone jest milionem świateł. Największe wrażenie wywiera na mnie widok ze SkyDeck, na 103. piętrze Willis Tower. Jestem „zakręcony” na punkcie widoków oraz panoram miast. Zwykle jestem zachwycony takim widokiem z dużej wysokości, ale panorama Chicago ze SkyDeck przebija chyba wszystkie widoki, jakie widziałam do tej pory, nawet widok z Burch Califa w Dubaju. Może to ze względu na to, że to USA, że wokół tyle pięknych innych wieżowców, a może samo miasto ma niesamowity w sobie urok.

W Chicago spotykam się z poznanianką Anitą, która opowiada mi połowę swojego życiorysu. Mówi o tym, jak trafiła do USA i jak tam poznała swojego męża. Jest to kobieta ambitna, z całą masą ciekawych wyzwań. Właśnie przygotowuje się do zdawania licencji na pośrednika nieruchomości w USA i obiecuje, że jak już zda, to udzieli nam wywiadu, jak to wszystko w Stanach od strony pośrednika wygląda.

Po trzech dniach zwiedzania ponownie wypożyczamy auto. Ze względu na większą ilość bagaży prosimy o auto z większym niż poprzednio w Audi bagażnikiem. Wybór trafia na amerykański model Forda Flex. Bardzo przyjemne z wyglądu auto, przestronne, z automatyczną skrzynią biegów, ale niestety słabym silnikiem.

Po drodze do Milwaukke odwiedzamy przepiękny Japoński Ogród w Rockford. W Milwaukke mamy okazję uczestniczyć w 115. rocznicy urodzin Harleya Davidsona. Podziwiamy tysiące motocyklistów. Zwiedzamy muzeum, a na obiad idziemy na przepyszne hot-dogi z parówką wołową, sprzedawane na stoisku tymczasowym, jak to bywa na różnych festynach.

LEGENDARNE DETROIT – NIEGDYŚ SYMBOL ŚWIATOWEJ MOTORYZACJI
Detroit to drugie miejsce podczas wycieczki, które mnie urzeka. To miasto ma niesamowitą historię. Po ostatnim wielkim kryzysie miasto zbankrutowało, a tysiące mieszkań i domów zostało pustych, ponieważ prawie połowa ludności miejskiej wyprowadziła się do innych miast w poszukiwaniu pracy. Odczuwamy specyficzny klimat tego miejsca, jak na wielu filmach nakręconych w tym mieście. Spotykamy więcej osób o ciemnej karnacji. Z kanalizacji wbudowanej w drogach wydobywa się para wodna aż na wysokość 2 m. Ciekawe zjawisko.

NIESAMOWITY WODOSPAD
Niagara to najszerszy wodospad świata, co pewnie nie oznacza, że najwyższy. Ma- -my możliwość podziwiać go z wysokiej wieży widokowej, z brzegu nad klifem. Mamy sposobność podpłynąć statkiem wycieczkowym pod samą spadającą wodę. Czar pryska. Na zdjęciach widać samą rzekę i wodospad dający wrażenie, że znajduje się on w dzikim rezerwacie. W rzeczywistości to miejsce nie jest tak urokliwe, jak sobie wyobrażałem.

NOWY JORK I TIME SQUARE
Ostatnim punktem naszej wycieczki jest ponownie Nowy Jork. Tym razem nocujemy blisko Time Square. Dzień spędzamy na odwiedzaniu urokliwych miejsc. Poruszanie się autem po Nowym Jorku to nie lada wyzwanie, najwygodniej jest poruszać się metrem. Tłok i brzydkie zapachy na niektórych uliczkach nadal są nieodzownym charakterystycznym elementem tego miasta, niemniej jednak wciąż przyciąga ono całą masę turystów i osób, które przybywają tutaj w poszukiwaniu lepszej pracy. Faktem niezaprzeczalnym jest, że można znaleźć miejsca, których nigdzie indziej na świecie nie zobaczysz. Kto po raz pierwszy zobaczy Time Square o zmierzchu, ten zrozumie, dlaczego jest najsłynniejszym placem Nowego Jorku.

Człowiek na człowieku. Słychać wszystkie języki świata, widać każdy odcień skóry. 

Z tłumu nowojorczyków łatwo można dostrzec wzrokiem turystów. Plac iskrzy meganeonami reklam. Wrażenie jest piorunujące. I te czerwone schody, o których tyle już słyszałem… Czeka nas ostatnia noc, ale nie chce się wracać do hotelu. Zresztą po co? Mógłbym tu siedzieć całą noc i patrzeć na krzątających się ludzi i kolorowe światła, które wydobywają się z reklam wielkich telewizorów. Rodzina wyciąga mnie stamtąd siłą. Przez ostatnie dwa dni najczęściej bywamy w Hard Rock Cafe, blisko Time Square. To restauracja z setkami stolików, a nawet sceną, gdzie możnay usłyszeć koncert coverów Queen. Najbardziej smakują nam skrzydełka w sosie barbeque z paluszkami marchewkowymi i selerowymi.

Podsumowując naszą wyprawę Na wizę czekaliśmy od zgłoszenia internetowego łącznie miesiąc, tydzień po odwiedzinach ambasady, wizy mieliśmy już w domu. Bilety i połączenie dla całej rodziny, czyli 4 osób, załatwiał nam Marcin i zapłaciliśmy niecałe 12 tys. zł. Hotele wybieraliśmy zawsze markowe z sieci Mariott bądź Hilton. W pokoju mieliśmy po 2 wielkie łoża do dyspozycji, w Waszyngtonie zaś mieliśmy do dyspozycji dwie oddzielne sypialnie. Łączny koszt 21 noclegów wyniósł nas ok. 12 tys. zł. Wypożyczenie aut łącznie na dwa tygodnie to ok. 8 tys. zł z pełnym ubezpieczeniem i możliwością zatrudnienia dwóch kierowców oraz opłatami autostradowymi. Paliwo tanie. Przy każdorazowym tankowaniu auta do pełna zawsze wystarczało 50$. Cena litra najtańszego paliwa wychodziła poniżej 3 zł. Wszystkie muzea, wstępy do parków rozrywki, parków wodnych, punktów widokowych to koszt łącznie ok. 6 tys. zł. Niektórzy wypowiadali się, że jedzenie w USA jest tanie. Osobiście tego nie zauważyłem, a wręcz przeciwnie. Wysokie temperatury i ruch zniechęcał nas do częstego jedzenia. W każdej restauracji po obiedzie zostawialiśmy co najmniej 100 do 150 dolarów. Więc zakładając, że na jedzenie wydawaliśmy 150 dolarów dziennie dla 4 osób, to samo wyżywienie w restauracjach kosztowało nas kolejne 12 tys. zł. Do tego można by doliczyć zakupy… ale przecież nie jest to mus. 🙂

Północno-wschodnia część USA nie wywarła na mnie aż tak wielkiego wrażenia. Może dlatego, że byłem już w wielu miejscach na świecie i naprawdę wiele widziałem. Przywitała nas bardzo ciepła i bezdeszczowa pogoda. Jeśli chcesz doświadczyć wieżowców i wysokiej temperatury, możesz równie dobrze polecieć do Dubaju, który jest znacznie bliżej i może okazać się nieco tańszym miejscem na Ziemi. Zarówno podczas tej podróży, jak i podróży w trakcie ferii na Jamajkę tym, co mi najbardziej przeszkadzało, była bardzo długa podróż. Równie trudno było przestawić tryb życia wynikający przede wszystkim ze zmiany czasu. Podczas podróży na szczęście nie spotkały nas żadne przykre niespodzianki. Jednak ponieważ bardzo lubię podróżować, już nie mogę się doczekać zwiedzania Florydy oraz części zachodniej Stanów – podobno tam jest piękniej. Dlatego też myślę, że rozpoczęliśmy zwiedzanie USA od właściwych miejsc. Teraz będzie tylko fajniej. Największe wrażenie, jak wspomniałem, wywarło na nas Chicago i tam na pewno jeszcze kiedyś wrócę.

Wojciech Orzechowski (Nr 4 str. 85)
[/betterpay]