Równowaga w życiu i biznesie – Strefa Nieruchomości

Wywiad przeprowadziła Aneta Nagler

Beata Namiotko ma niezwykły dar. W duszy artystka, w pracy konkretna i zdeterminowana, gruntownie wykształcona ekonomistka. Od 15 lat z sukcesem inwestuje w nieruchomości – na sprzedaż i na wynajem. Jako mentorka i trener motywacyjny potrafi tak skutecznie zmotywować innych do działania, że pod jej wpływem ludzie zmieniają swoje życie. Jak mówi w wywiadzie – „Żeby wejść na górę, trzeba najpierw być na dole. Iść powoli, czasem odpocząć. Jeżeli porwiesz się na wysoką górę bez przygotowania, na pewno jej nie zdobędziesz, tylko się sfrustrujesz.” Dlatego dla wielu kobiet jest mentorką i wyznacza nowy kierunek rozwoju.

Aneta Nagler: Beato, Twoje zawodowe życie związane jest nie tylko z nieruchomościami, ale też z mentoringiem i z występami publicznymi. Od roku niewiele się w tej materii dzieje. Tęsknisz za życiem sprzed pandemii?

Beata Namiotko: Najbardziej brakuje mi spotkań z ludźmi, eventów i szkoleń. Wprawdzie część działań przeniosła się do sieci, ale nie zastąpią one rozmów face to face. Dla mnie w kontaktach międzyludzkich bardzo ważne są emocje. Lubię poznawać nowe osoby, słuchać, jak inni osiągają sukcesy i rozwiązują swoje problemy. To mnie motywuje do działania. Koronawirus nam to zabrał, natomiast pozostałe sprawy w moim życiu się nie zmieniły. Kiedy zaczęła się pandemia, realizowałam kilka remontów, sprzedawałam mieszkania i wynajmowałam pokoje. Powiedziałam: „Nie stać mnie na żaden covid, nikt za mnie kredytów nie zapłaci”. Oczywiście, nie bagatelizowałam sytuacji pandemicznej, ale nadal pracowałam, robiłam flipy, przygotowywałam mieszkania dla inwestorów i codziennie wychodziłam do własnego biura z poczuciem szczęścia, że wychodzę do pracy. Nigdy wcześniej aż tak tego nie doceniałam.

A.N.: Powiedziałaś, że w Internecie nie da się zbudować silnych relacji. Czyli Twoim zdaniem żaden live nie zastąpi kontaktu z drugim człowiekiem? W opinii wielu inwestorów łączenie się w sieci może być pomocne nie tylko w odbudowywaniu płynności biznesowej, ale też relacyjności.

B.N.: W Internecie trudno jest o to, aby coś naprawdę zaiskrzyło między uczestnikami spotkania czy szkolenia. Najczęściej w ogóle się przecież nie widzą. Wcześniej pełnymi garściami czerpałam z Warsztatów WIWN®, ze spotkań „Mieszkanicznika” czy „Inwestorek”. Największą wartością jest bezpośredni kontakt
z drugim człowiekiem i wsparcie, jakie od niego otrzymujemy. To niezwykle cenne, kiedy ktoś daje nam swój numer telefonu i mówi: „Zadzwoń, gdy będziesz mnie potrzebować”. Chcę powiedzieć, że covid spowodował, że uruchomiliśmy wiele możliwości, których wcześniej nie zauważaliśmy. Dużo zmian, spotkań, szkoleń online zostanie z nami na zawsze, bo są dobre i uzupełniające. Co jest najważniejsze? Żebyśmy mieli wybór – a nie tylko Internet albo spotkania wyłącznie na żywo. Model hybrydowy będzie przyszłością.

A.N.: A jak oceniasz dzisiejszą sytuację na rynku nieruchomości?

B.N.: Nieruchomości bardzo zdrożały. Powodem jest gigantyczna inflacja. Pieniądz w dużym tempie traci na wartości, a ci, którzy go mają, na potęgę inwestują
w nieruchomości. Niektórzy od razu kupują po kilka mieszkań. Wielu inwestorów zaciąga kredyty, bo wiedzą, że za chwilę będzie jeszcze drożej. Klienci indywidualni są bardziej zdecydowani niż przed pandemią. Wiedzą, czego chcą, skończyła się era tzw. oglądaczy. Jeżeli chodzi o wynajem, muszę przyznać,
że ceny nieco spadły, a równocześnie wzrosły koszty obsługi. Natomiast ja nie mogę narzekać.

A.N.: W pandemii nie zatrzymałaś się ani na chwilę. Nadal remontowałaś, wynajmowałaś i sprzedawałaś. Czy coś jednak zmieniłaś w swoich działaniach?

B.N.: Pandemia pokazała, że trzeba być bardzo elastycznym i szybko się uczyć. Wcześniej wynajmowałam mieszkania w systemie rocznym, w pandemii musiałam to zmienić. Jeśli klient przyjeżdża z zagranicy na pół roku, nie zawsze może przewidzieć, czy na miejscu znajdzie pracę, czy zajęcia na uczelni będą odbywały się stacjonarnie, czy online. Trzeba umieć współpracować z klientem. Kryzys weryfikuje wszystko: czy mamy wiedzę, czy jesteśmy przygotowani na zmiany. Wszystko, co słabe, nie przetrwa – słabe firmy, słabe związki, słabe relacje, słabe mieszkania. Na kiepsko kupionych mieszkaniach już się nie zarobi.

A.N.: To nadal dobry moment na inwestowanie? Sama powiedziałaś, że ceny mieszkań idą w górę, a inflacja galopuje.

B.N.: Zawsze warto inwestować w nieruchomości. Jednak trzeba to robić systematycznie i mądrze, opierając się na wiedzy ekspertów, mentorów i pośredników. Niestety, można zaobserwować, jak dużo osób wpada w tzw. owczy pęd. Takie działanie odradzam wszystkim. Jeżeli nie masz przemyślanej strategii, nie uporządkowałeś swoich spraw, to nie tykaj się nieruchomości, bo się poparzysz.

A.N.: Można się jakoś przygotować na kryzys?

B.N.: Jestem efektywna, pracuję intensywnie, na 100 procent. Mam taki skrót: CPD – Czynności Przynoszące Dochód. A co przynosi dochód? Kupowanie, sprzedawanie, wynajmowanie, inwestowanie. Wszystko inne, czyli odbiór mieszkania, wydawanie pokoju, pisanie e-maili – to sprawy bieżące, które można na kogoś przenieść albo zlecić komuś, kupując usługę. Jeżeli mocno skoncentrujesz się na tym, żeby zajmować się czynnościami przynoszącymi dochód, a resztę obowiązków zdelegujesz, to będziesz na kryzys przygotowany.

A.N.: Wspomniałaś o przemyślanej strategii. W jaki sposób i skąd ją pozyskać?

B.N.: Jest na to kilka sposobów. Warto korzystać ze szkoleń, czytać książki. Ale trzeba też obiektywnie ocenić swoje możliwości. Zastanowić się, czy nieruchomości to na pewno temat dla mnie, czy poradzę sobie z ich obsługą, a może będzie trzeba ją komuś zlecić. Poza tym nieruchomości, jak sama nazwa wskazuje, są nieruchome i ciężkie. Łatwo je kupić, natomiast trudno się ich szybko pozbyć. Inwestowanie na tym rynku jest kosztowne i stresujące zwłaszcza dla osób spoza branży, a te popełniają najwięcej błędów przy zakupie. Trzeba więc odrobić lekcje z Excela, policzyć, za ile je kupię, za ile wynajmę i jaka będzie rentowność tej inwestycji. Moim zdaniem ceny nieruchomości w Polsce wciąż będą rosły. Nieruchomości mają bardzo silne fundamenty. Z jednej strony jest to ziemia, której nie przybywa, a zatem ceny działek są na coraz to wyższych poziomach. Z drugiej strony są to rosnące koszty pracy oraz materiałów budowlanych, zwiększający się popyt na nieruchomości w celach mieszkaniowych i inwestycyjnych jako ochrona kapitału czy też ucieczka przed inflacją. Wszędzie w Europie ceny nieruchomości są wyższe niż w Warszawie. Myślę, że osiągniemy taki poziom cen jak w Wiedniu, Paryżu, Oslo czy Berlinie.

A.N.: Czekasz na uwolnienie restrykcji, aby rozpocząć serię szkoleń. Jaka jest ich idea?

B.N.: Dziś już nie czekam na uwolnienie restrykcji. Uczę zarówno stacjonarnie, jak i online. Moją ideą jest dzielić się wiedzą i doświadczeniem. Chcę zachęcić do mądrego, długofalowego inwestowania w nieruchomości. Na kursach uczę flipowania. Sama jestem doświadczoną fliperką. Robię to od wielu lat. Uczę, jak zarabiać na nieruchomościach. Jestem autorką kursu „Flipowanie bez tajemnic”. Prowadzę kursantów od momentu wyszukania okazji inwestycyjnych, które na rynku są zawsze. Flipowanie może być drogą do zdobycia kapitału, budowania wolności finansowej.

A.N.: I wtedy wkraczasz Ty, pokazując, jak można mądrze inwestować. A jak to się zaczęło, że weszłaś w rynek nieruchomościowy? Bo jesteś dla mnie osobą, która bardzo stawia na rozwój osobisty.

B.N.: Nieruchomości dają możliwości rozwijania się w wielu dziedzinach. Dzięki nim zyskałam wolność finansową. To była moja pierwsza motywacja do wejścia na ten rynek. Nieruchomości to są także ludzie i relacje, które kocham i w których się spełniam. Mogę wciąż się szkolić, uczyć innych i jest jeszcze coś – realizuję swoją pasję artystyczną. Uwielbiam urządzać wnętrza, przychodzi mi to z łatwością. Wchodzę i widzę, jak wnętrze będzie wyglądało po remoncie. Podejmuję decyzję szybko i łatwo. Bez wysiłku zwiększam wartość mieszkań i tego też chcę uczyć na moich kursach.

A.N.: Znajdujesz też czas na podróże?

B.N.: Oczywiście, podróże to moja wielka pasja. Żyję w równowadze i wszystkich do tego zachęcam. Nie zaniedbuję rodziny, nie przepracowuję się. Jestem bardzo zadaniowa, czyli jak wymyślę jakiś projekt, to robię wszystko, aby go zakończyć. Jeśli po drodze pojawią się problemy, na pewno je rozwiąże, korzystając przy tym z pomocy innych. Wiem, że trudności będą pojawiały się zawsze. Droga bez przeszkód prowadzi donikąd.

A.N.: A Twoje ulubione miejsce, do którego lubisz powracać?

B.N.: Cypr, Malta i Wyspy Kanaryjskie. Kocham zimny ocean, jego siłę. Chodzi o to, by zmierzyć się z falami. Ten wiatr, ta niewyszukana pogoda, czarne, piękne plaże wulkaniczne. Podróże sprawiają, że nabieram dystansu. Wszystkim polecam wybrać się poza granice Europy, na przykład do Azji. Są na świecie niezwykle biedne rejony, gdzie nie ma wody, gdzie jest naprawdę trudno o pracę, a ludzie są tam szczęśliwi, radośni, potrafią się zatrzymać, porozmawiać. I nie narzekają tak jak w Polsce. Ja po każdej podróży jestem inna, nabieram pokory, dystansu i szacunku do życia.

A.N.: A jak wyglądają Twoje podróże podczas pandemii koronawirusa?

B.N.: Z jednej strony podróżuje się lepiej, bo nie ma tłumów i wszystko jest tańsze. W listopadzie zwiedziłam Egipt, byłam też w RPA. W obecnych warunkach mogłam zachwycić się piramidami czy Doliną Królów. Zabytki są bardziej dostępne, na wyciągnięcie ręki. Jeśli będziemy przestrzegać obostrzeń, podróż będzie bezpieczna. Nie chodzi o to, żeby teraz usiąść i płakać. Inwestujmy, podróżujmy, dbajmy o swoje rodziny. Żyjmy zdrowo, mądrze się odżywiajmy, wypoczywajmy. Jeżeli nie stać nas na duże podróże, organizujmy te małe. Jeżeli nie mamy odwagi, wyjdźmy do lasu, do parku na godzinę, na dwie. Bądźmy w dobrej energii
i wtedy pokonamy trudności.

A.N.: Istnieją jednak ludzie, których dopadł kryzys. Na czym w takiej sytuacji się skupić, żeby faktycznie wyjść na prostą?

B.N.: Najważniejsze w życiu jest działanie. Z działania wynika doświadczenie, a z doświadczenia rozwój. Dlatego lekiem na kryzys jest aktywność. Wstańmy
z kanapy, wyjdźmy na spacer, poświęćmy 3-4 godziny w tygodniu na wyciszenie się. Pamiętajmy też, że góry nie zdobywa się od szczytu. Żeby wejść na górę, trzeba najpierw być na dole. Iść powoli, czasem odpocząć. Jeżeli porwiesz się na wysoką górę bez przygotowania, na pewno jej nie zdobędziesz, tylko się sfrustrujesz.

A.N.: Czyli sukces osiąga się drobnymi kroczkami.

B.N.: Tak. Ale trzeba iść w różnych kierunkach. Nie zaniedbujmy przyjaciół, rodziny, domu. Nie żyjmy w bałaganie, nie przepracowujmy się, bo pracoholizm jest
zły. Z niego wynikają ogromne pieniądze, ale cóż z tych ogromnych pieniędzy, jeżeli będziemy bez najbliższych i do tego w słabej kondycji? Zanim podejmiemy jakieś działanie, zadajmy sobie pytanie, dlaczego to robimy i co chcemy osiągnąć.