Trzeba wytrwale powielać schemat NIERUCHOMOŚCI W WIELKIEJ BRYTANII ROZMOWA Z DAWIDEM DOWBUSZEM Strefa Nieruchomości

Rozmawiała: Aneta Nagler

Inwestor w Wielkiej Brytanii. Posiada portfolio kilkudziesięciu nieruchomości na wynajem, dodatkowo ma własne projekty deweloperskie. W wieku ϼϹ lat został rentierem. Główny założyciel organizacji Asbiro Investors, która ma swoje kluby w Wielkiej Brytanii, Szwecji, Niemczech oraz Norwegii. Założyciel firm szkoleniowych z dziedziny inwestowania ,,Dowbusz Property LTD’’ oraz ,,Dowbusz Education LTD’’. Wierzy w siłę networkingu, dlatego dzięki organizowanym przez siebie konferencjom zrzesza polskich inwestorów w Wielkiej Brytanii i na świecie. Nikt tak porywająco nie opowiada o rynku nieruchomości na wyspach, jak właśnie Dawid Dowbusz.  

Wasze początki w Wielkiej Brytanii są bardzo ciekawe. Wyjechałeś z żoną tuż po studiach, aby zapracować na Wasze wesele. A jak to się stało, że podjęliście decyzję, żeby zostać i inwestować w nieruchomości?

Nie chciałem pracować na etacie. W międzyczasie, gdy zbieraliśmy pieniądze na wesele, zaczęliśmy szukać innej ścieżki, która mogłaby nam pomóc w drodze do niezależności finansowej i w biznesie. Nie wiedziałem do końca, co chcę robić.

Zastanawiałem się, czy mam sprzedawać auta, czy może otworzyć sklep spożywczy. Zaczęliśmy szukać pomysłów i pierwszą rzeczą, która nam pomogła, były książki z dziedziny inwestowania, następnie spotkania otwarte dla ludzi chcących inwestować, audiobooki, podcasty, nagrania na YouTubie. Po tym wszystkim zainwestowaliśmy w naszą pierwszą nieruchomość. W Wielkiej Brytanii dosyć szybko można odłożyć oszczędności. Na północy kraju, gdzie ceny nieruchomości są proporcjonalne do zarobków, w ciągu 10 miesięcy zgromadziliśmy pieniądze na wkład własny do pierwszej inwestycji. Są tu jedne z najlepszych na świecie banki, nie ma limitów zakupu nieruchomości oraz jest duży dostęp do dźwigni finansowych, między innymi dzięki temu mogłem zbudować duże portfolio nieruchomości na wynajem i zostać deweloperem, a to wszystko stało się w zaledwie 5 lat od momentu, gdy zacząłem.

Kredyt w Wielkiej Brytanii wymaga bardzo licznych formalności. Klient ubiegający się o niego musi spełniać wiele wymogów, mieć dużą zdolność kredytową, stałe miejsce zamieszkania, nie mieć długów i być zatrudnionym na etacie. Czy Wy już spełnialiście te warunki?

To są podstawowe kryteria, tak samo jak w Polsce. Osoba bez mieszkania, bez adresu, bez pracy nie dostanie kredytu na dom. To są priorytety: posiadanie pracy – etatu – oraz konta bankowego. W innym wypadku, jeżeli ma się spółkę i inwestuje się, nie będąc na miejscu w Anglii, to dopóki spółka nie nabierze wiarygodności, będzie dostawała kredyty na gorszych warunkach. Taką wiarygodność uzyska po aktywnych 2 latach swojej działalności.

Zapytałam o to również po to, by dowiedzieć się, jak Polacy mogliby inwestować teraz w Wielkiej Brytanii. Koniecznie trzeba spełniać te kryteria, o których powiedziałeś?

Jest parę sposobów. Będąc tu, na miejscu, jak wspomniałem, pracując i mając już wiarygodność, można łatwo uzyskać kredytowanie. Drugą opcją jest stworzenie spółki i może to być spółka celowa – Special Purpose Vehicle (SPV). Jest to rodzaj spółki, której szczególnym przeznaczeniem jest rynek nieruchomościowy. To konfiguracja spółki, która może starać się o kredyty hipoteczne w bankach. I ta spółka może być prowadzona samodzielnie. Albo żeby ułatwić sprawę, można prowadzić ją z kimś stąd. Możemy na przykład mieć jako dyrektora lokalnego inwestora, który ma już tutaj swoją wiarygodność. Na jego barkach będzie oparta cała zdolność kredytowa oraz dodatkowo gwarancja personalna. A trzecia opcja – nieruchomości można kupować również prywatnie, bez udziału spółek, będąc za granicą Wielkiej Brytanii. Trzeba potwierdzić swoją tożsamość, ale można to zrobić np. z notariuszem z Polski, przy współpracy prawnika z Anglii. Jednak przy większej ilości nieruchomości, spółki są bardziej opłacalne ze względów podatkowych oraz spadkowych.

No właśnie. Mówisz o formach kredytowania, które są zupełnie inne, niż na rynku polskim. Na tym brytyjskim istnieje wiele rozwiązań przeznaczonych dla inwestorów. Są kredyty residential, buy to let, kredyty komercyjne, krótkoterminowe pożyczki. Z jakich form kredytowych wg Ciebie najlepiej korzystać?

To zależy od tego, co dany inwestor będzie chciał robić. Czyli jeżeli będzie chciał kupować domy na wynajem, a nie będzie chciał zmieniać ich klasy użytku czy robić gruntownych remontów w celu rekredytowania (remortgage), to zwyczajny kredyt buy to let wystarczy. To są zwykłe, standardowe kredyty inwestycyjne. Nie ma limitu na ich ilość, czyli tak długo jak pokazujemy, że zarabiamy na nich, tak długo banki będą nam pożyczać kolejny kapitał. Sky is the limit, jak to mówią Brytyjczycy. Inna sytuacja jest wtedy, gdy zmieniamy przeznaczenie nieruchomości.

Czyli rozumiem, że np. mamy mieszkanie lub dom pod wynajem i wtedy się zmienia przeznaczenie nieruchomości?

Tak. Na przykład zmieniamy nieruchomość na pokoje pracownicze. Jest to tzw. HMO – house multiocupation – dom przeznaczony na wiele pokojów wynajmowanych dla osób niespokrewnionych. W tym wypadku musimy spełniać różnego rodzaju regulacje oraz standardy: przeciwpożarowe i bezpieczeństwa. Staramy się o kredyt pomostowy typu bridge i wnioskujemy do miasta o zmianę użyteczności tej nieruchomości. Jeśli dom spełnia już wymogi przeciwpożarowe, to wtedy kredyt typu bridge, zamieniamy na buy to let HMO lub na kredyt komercyjny. Więc jak widzisz jest cała masa narzędzi. To jest jak gra komputerowa i zwyczajnie powtarza się te czynności aż do znudzenia, więc portfolio rośnie w bardzo szybkim tempie, a głównie dzięki temu, że mamy narzędzie, które nazywa się remortgage.

Remortgage to przekredytowanie, czyli jeżeli kupimy tanio nieruchomość, często do generalnego remontu, podniesiemy jej wartość, wynajmiemy, a potem za np. pół roku możemy zawrzeć umowę na tą samą hipotekę w innym banku, który spłaca poprzedni bank, a nadwyżkę z nowej wartości nieruchomości przekazuje nam na kolejne inwestycje… 

Tak właśnie jest. Nawet jeżeli kupiliśmy dom, który bez większych remontów po latach urósł na wartości, to również możemy zmienić hipotekę, tak by wyciągnąć dodatkowy kapitał. Zobrazuję to na przykładzie z naszej ostatniej standardowej inwestycji, domu przerabianego na 6-bed HMO, który przeszedł generalny remont. Po wynajęciu i zrobieniu remortgage jego wartość urosła z ponad 120 tys. na 220 tys., z czego bank po zostawieniu 25% zabezpieczenia i spłaceniu poprzednich zadłużeń wypłacił nam ponad 77 tys. funtów na kolejne zakupy, a dom zarabia 1600 funtów miesięcznie, po odliczeniu wszystkich kosztów. W tym przypadku nie odzyskaliśmy całego zainwestowanego kapitału. Zostało nam zamrożone około 32 tys. funtów, które zwrócą nam się z najmu po około dwóch latach. Jeżeli chcemy w szybkim czasie budować większe portfolio na wynajem, to taką czynność się po prostu powtarza na wszystkich rodzajach inwestycji związanych z najmem na pokoje i nie tylko. To brzmi łatwo na starcie, ale cały trik polega na tym, żeby kupować tanio domy, we właściwych lokalizacjach i odpowiednio je przystosowywać do rodzaju inwestycji.

No właśnie. Poruszyłeś ważny temat: żeby kupować tanio, okazyjnie. Ale jak szukać skutecznie tych okazji inwestycyjnych? Bo z tego, co wiem, większość ofert przechodzi przez biuro nieruchomości. Nie można tak po prostu iść i kupić od sprzedającego. 

Teoretycznie można, ale to jest dla bardziej doświadczonych osób. Są np. spotkania, eventy, gdzie można poznawać starszych landlordów, którzy mają w swoich portfoliach od kilku do 200 nieruchomości. I bardzo często jest tak, że ci ludzie po bliższym zapoznaniu się, nagle stwierdzą: „Słuchaj, ja bym mógł Ci sprzedać parę nieruchomości, bo jestem starszym kawalerem/żyję sam z żoną”. Ja obecnie sam kupuję bezpośrednio od starszych landlordów, w bardzo promocyjnych cenach zakupu. Ale podstawową możliwością jest wyszukiwanie nieruchomości metodą tradycyjną poprzez pośredników. Cała magia polega na tym, żeby oglądać jak najwięcej nieruchomości i składać jak najwięcej ofert. To jest statystyka. I trzeba trafić na tego klienta, który jest zmotywowany do sprzedaży i zejdzie sporo z ceną, jeżeli my zagwarantujemy, że kupimy tę nieruchomość szybko i bez przeszkód z kredytem. Dlatego często w Wielkiej Brytanii cash buyer (kupujący za gotówkę) ma przewagę i nieraz się zdarzało, że kupowałem dom znacznie taniej niż ci, którzy złożyli wyższe oferty, ale używali kredytów. Sprzedawca wtedy decydował się na mnie, z tego względu, że właśnie miałem gotówkę, a on dzięki temu mógł być pewien sprzedaży

A czy w przypadku części kredytów mogą być spłacane wyłącznie odsetki? To sprawiłoby, że wynajem nieruchomości stawałby się bardziej dochodowy i można by budować swoje cashflow. Jakie jest Twoje zdanie w tym temacie? 

Uważam, że to jest świetny pomysł. Ludzie za bardzo przywiązują się i podchodzą do nieruchomości, jakby to miała być żyjąca istota, a to jest zwykły produkt. W Wielkiej Brytanii, jeśli sprawdzimy historię nieruchomości, czyli zobaczymy, ile te domy kosztowały 30 lat temu – to okazuje się, że nie ma sensu ich teraz spłacać. Przykładowo, jest taka legenda brytyjskiego rynku – Simon Zutshi, który lata temu kupował domy w Birmingham po 30–40 tys. funtów za dom, a teraz sprzedał ich część po 300–400 tys. funtów za dom. Więc przy spłacie samych odsetek nasz kredyt jest znacznie obniżony i przy dużym portfolio nieruchomości w krótkim czasie mamy kolejne pieniądze, żeby zainwestować w kolejne nieruchomości. A jeśli w pewnym momencie, po latach, decydujemy że chcielibyśmy spłacić część naszych domów, a one przez ten czas zyskały na wartości, to mamy do oddania bankowi tylko ten kapitał, który pożyczyliśmy. Cała reszta trafia do nas i tą resztą można spłacić np. kolejne nieruchomości. Simon, gdy kupował domy po 30 tys., a sprzedawał po 300 tys., to potem spłacał 10 kolejnych; oczywiście te, które chciał zatrzymać. Ten rynek daje nam wiele możliwości. W przypadku, gdy kupujemy nieruchomości na spółki i nie chcemy spłacać kapitału, to nasze dzieci mogą odziedziczyć te biznesy i przedłużyć umowy z bankami o kolejne 35 lat, tak naprawdę nigdy nie spłacając pożyczki, jeżeli miałyby taką ochotę. Jest to jednak już bardziej skomplikowane w przypadku zakupu na osobę prywatną i niemożliwe na zwykłym kredycie przeznaczonym na nasz własny użytek mieszkalny. Ciągły wzrost wartości nieruchomości, oczywiście z korektami, podczas kryzysów jest głównie powodowany przez 2 czynniki. Pierwszym jest powiększająca się populacja, co spowodowane jest naturalnym przyrostem oraz imigracją. Drugi czynnik to inflacja, która kradnie pieniądz (osłabia jego moc nabywczą), dodatkowo w Wielkiej Brytanii deweloperzy nie nadążają budować domów. Na dzień dzisiejszy brakuje około miliona nieruchomości, przez co powstaje wiele programów rządowych oraz ulg podatkowych, na przykład ulga dla osób, które podnajmą pokój we własnym domu rodzinnym.

Powiedz, jak wyglądają procedury. Ile czasu zajmuje kupienie nieruchomości? 

Jeżeli chodzi o porównanie – Polska vs. Wielka Brytania – to Wielka Brytania ma wiele plusów, stabilne prawo, brak możliwości kupienia zadłużonej nieruchomości, roczne rozliczenie trwa parę godzin i załatwia je księgowy online, tak jak wszystko w tym kraju, nawet dom można kupić przez internet. Nigdy w życiu nie byłem w żadnym urzędzie, poza ratuszem miejskim, gdzie kiedyś chodziłem rejestrować najemcę. Dzisiaj również to załatwiam online. Tak naprawdę, to nie wiem, czy takie instytucje istnieją z dostępem dla obywatela, gdzie możemy przyjść poznać panią z okienka. Wielka Brytania więc to naprawdę bardzo przyjemne miejsce do robienia biznesu i inwestowania. Ale jest jedna wada – jest to właśnie czas zakupu nieruchomości. 

Mówi się, że zakup trwa od miesiąca do 6 miesięcy. Wszystko zależy od wielu czynników, głównie od prawników i agentów nieruchomości…

 To prawda. W przypadku zakupu gotówkowego może się nam to udać w 2–4 tygodnie, ale to w zależności od tego, jakie osoby współpracują po obu stronach. W przypadku zakupu kredytowego najszybciej można kupić w około miesiąc, średnio w 3 miesiące. Dłuższe okresy mogą wynikać z tego, że prawnik ociągał się bądź miał za dużo klientów albo ktoś szuka jakichś dokumentów i wszyscy na niego czekają i nikt się nie przypomina, że te dokumenty nie zostały wysłane. W tym ostatnim wypadku transakcja może trwać nawet 6 miesięcy. W ekstremalnych przypadkach, wyjątkowo, zakup może trwać aż 12 miesięcy. Czasem nawet może nie dojść do sprzedaży. Dopóki nie mamy kluczy, sprzedawca może się wycofać w każdym momencie. W Polsce można zawrzeć umowę przedwstępną. Tutaj takiej umowy nikt nie podpisuje. Jedyna sytuacja, kiedy sprzedawca nie może się wycofać, to sprzedaż przez dom aukcyjny. Jeżeli wygrywamy na aukcji, to już mamy pewne, że ta nieruchomość jest nasza. Wpłacamy od razu depozyt bądź opłatę aukcyjną, w zależności od tego, czego wymaga dom aukcyjny (każdy dom rządzi się swoimi prawami), i w tym wypadku mamy ok. miesiąca do maksymalnie 56 dni na sfinalizowanie zakupu.

Wspomniałeś o brytyjskim systemie prawnym. Czy uważasz, że faktycznie jest stabilny i przyjazny dla przedsiębiorcy?

 Jest to jeden z najbardziej przyjaznych systemów na świecie. Długo się utrzymywał w pierwszej trójce na świecie. Prawo jest bardzo łagodne i tak samo podatki są bardzo przychylne dla inwestorów. Z niektórych badań wynikało, że większość landlordów nie płaciło w ogóle podatków od najmu z nieruchomości. Po prostu mówią, że stoją puste, a biorą pieniądze gotówkowo. Długoterminowo nie będzie się to opłacać, bo zwyczajnie banki nie będą nam pożyczać pieniędzy, jeżeli nasze domy nie wykazują zarobku. Tu jest bardzo luźny system podatkowy, gdzie w dobie internetu nie chodzi się do urzędów skarbowych, a w kraju zostało tylko parę takich obiektów.

Słyszałam o tym, że w Wielkiej Brytanii jest bardzo mało przedstawicieli urzędów skarbowych. A jak to się przekłada na sytuację osób inwestujących?

Teraz weszło nowe prawo. Państwo stwierdziło, że ulgi podatkowe w postaci kredytów jako koszty będą tylko dla nieruchomości kupionych przez spółki, z tego względu, że te widnieją na stronie rządowej „companies house” i taxmani mają do tego dostęp. Tak naprawdę, jak wspomniałaś, jest bardzo mało urzędników. Jeżeli któryś wykryje zaleganie z podatkiem dochodowym, to zwyczajnie urząd skarbowy poprosi, żeby zrobić korektę. To nie jest system kar i bicia biznesmenów. Skarbówka jest natomiast bardziej wrażliwa, jeżeli chodzi o VAT. Biznesmen, który przekroczy przychód 85 tys. funtów zostaje VAT-owcem i musi się z tego rozliczać. Niespodzianką są tutaj nasze spółki SPV przeznaczone do inwestowania w nieruchomości, które nie podlegają pod podatek VAT, a jedynie zwykły dochodowy podatek liniowy. Więc jeśli nawet przy zarobku z najmu w wysokości miliona funtów zapłacimy zwykły podatek liniowy, to pamiętajmy również o kosztach związanych z inwestowaniem. Część remontów lub choćby spłata pożyczki dyrektorskiej to również koszty dla firmy. Państwo jest przyjazne dla biznesów, bo zwyczajnie tworzą one nowe miejsca pracy i poprawiają byt ludzi, a największe wpływy do budżetu pochodzą z podatku VAT oraz podatku dochodowego osób fizycznych. Dlaczego jeszcze nasze spółki nieruchomościowe mają tak wiele ulg? Bo zapewniają miejsca zamieszkania, których bardzo tutaj brakuje. Więc nikt się tu nie gorączkuje o to, żeby przygniatać ludzi systemem podatkowym.

Cały czas mnie zastanawiało, czy warto inwestować w Wielkiej Brytanii. Do tej pory byłam bardzo sceptyczna. Ale przeczytałam kilka analiz ONZ, o tym że w 2050 (wiem, że to odległy czas) ludzi będzie tam więcej o blisko 10 mln, a już na ten moment brakuje ponad miliona mieszkań. Z innych analiz wynikało, że bardzo wielu Brytyjczyków zmienia swoje nieruchomości po kilka razy w życiu – to też pokazuje kolejny potencjał inwestowania. A co Ty sądzisz? 

Wszystko się zgadza w 100%. Dosłownie tak, jak powiedziałaś. Brytyjczycy w ogóle nie przywiązują wagi do nieruchomości. Nie tak jak w Polsce – domy, ogrody, mają tu dusze, są miejscem, gdzie się zestarzejemy, gdzie mamy spotkania rodzinne. Ludzie na Wyspach spotykają się na wakacjach za granicą albo w barach czy restauracjach. Domy to zwyczajne rzeczy, jak buty czy samochody. Dlatego też – i to jest kolejny ciekawy temat – te nieruchomości mają bardzo niskie standardy. Jeżeli porównujemy jakość wykonania fipów, to wydaje mi się, że Polska jest o 50 albo i 100 lat do przodu przed Wielką Brytanią. Niestety jednak, jeżeli chodzi o zyski i zarobki z nieruchomości, to Polska jest 50–100 lat za Wielką Brytanią. Zależy pod jakim kątem patrzymy, czy chcemy mieć piękne rezydencje dla własnego użytku, czy chcemy na tym zarabiać.

Pomówmy o liczbach. Jaka jest stopa zwrotu? Mówi się, że w niektórych rejonach można zarobić na wynajmie pokoi nawet 1200 funtów. Tutaj trzeba rozróżnić Anglię na flipy i na najem. Wszystko, co znajduje się godzinę–półtorej godziny drogi na północ od Londynu, jest regionem bardzo dobrym na wynajem. Np. dom mający 6 pokoi dla pracowników lub studentów może dla nas zarabiać na czysto od 1500 do 2000 funtów.

Pokoje wynajmują też np. lekarze. Wszystkie branże mają teraz braki w personelu i ściągają ludzi. Taki pracownik wykwalifikowany nie dostanie z agencji nieruchomości domu na wynajem ani mieszkania, bo nie ma żadnej historii, nie przejdzie „credit score”. Pierwszą jego myślą jest pokój na wynajem od prywatnego landlorda. Często opłacają to szpitale czy inne zakłady pracy. Taki wynajmujący oczekuje pokoju w wysokim standardzie. I taki dom zarabia na czysto 1500–2000 funtów miesięcznie – to już są kwoty po odliczeniu wszystkich kosztów związanych z kredytem i mediami. Jednak najem na pokoje nie jest tak łatwym biznesem, jak to może się wydawać. Wiąże się z nim również wiele wyzwań, ale to już temat na inną historię. Na północy kraju wynajem całych domów, mieszkań czy kawalerek przynosi zyski na czysto rzędu 300–500 funtów za każdy. A najem krótkoterminowy, po odliczeniu kosztów, to zarobek od 1 do 3 tys. funtów na miesiąc. Wszystkie te liczby wyglądają inaczej w miastach, takich jak Londyn, Oksford czy Bristol, ale bariera wejścia jest tam znacznie wyższa, za to robi się tam świetne flipy. Wiele tych czynników zależy od tego, w jakim mieście inwestujemy oraz jaką lokalizację wybraliśmy pod dany rodzaj najmu. Np. najem na pokoje będzie słabiej działał w miejscach, gdzie nie ma uniwersytetów, zakładów pracy czy dobrej komunikacji. By być skutecznym inwestorem, trzeba skupiać się na wielu czynnikach. Dopiero wtedy będziemy odnosić znaczne sukcesy.

Powiedz nam na koniec, co uszczęśliwia Dawida Dowbusza. Rodzina, inwestycje, podróże? 

Najważniejsza jest dla mnie moja rodzina, a najlepszy mój biznesowy partner to moja żona, która pomagała i wspierała mnie od samego początku. Ogromną energię czerpię z tego, co dzisiaj robię. Ale zajęło mi to parę lat. Dzisiaj mam całą załogę, która dla mnie pracuje, wyszukuje nieruchomości, prowadzi moje biuro. Dlatego mam czas, żeby często podróżować z rodziną. Jak tylko dzieci nie są w szkole (mam 2-letniego synka i 4-letnią córkę), czas spędzamy razem w parkach, nad jeziorami, na placach zabaw. To, co zbudowaliśmy, daje możliwości, żeby w końcu robić to, co chcemy. Wcześniej była tylko praca, praca, praca. Ale teraz, kiedy już mamy pracowników, prawdziwych czempionów, to wyjeżdżamy. Pozwolę sobie podać przykład, kiedy ostatnio byliśmy we Francji. Wstaję rano, zanim wszyscy się obudzą, roześlę parę e-maili, wykonam parę telefonów i już, to wszystko. To mi się podoba, bo mogę być w każdym miejscu na świecie i mogę biznesem sterować zdalnie. Z drugiej strony, jestem za młody, żeby nic nie robić. To jest tak naprawdę hobby, nie traktuję tego, co robię jak pracę, nowe wyzwania sprawiają mi ogromną przyjemność. Teraz robimy projekt deweloperski, budujemy osiedle blisko centrum miasta, dużego miasta – Shefeld. Konferencje, które organizuję również sprawiają mi przyjemność. Przyjeżdżają takie osoby jak Paweł Albrecht, Kuba Midel, Wojtek Orzechowski, Daniel Siwiec oraz cała masa innych wartościowych osób. To jest świetny sposób na nawiązywanie nowych przyjaźni, relacji, biznesów, wymianę doświadczeń i poglądów, co nas bardzo wzbogaca. Na naszych spotkaniach w Shefeld (Asbiro Investors Shefeld), które odbywają się co miesiąc, jest ponad 200 uczestników. To jest ogromne przedsięwzięcie, które sprawia mi wiele przyjemności. Działa przy tym wielu wolontariuszy. Na spotkania przychodzą ludzie, którzy są na emigracji i są bardzo wdzięczni za to, bo otrzymują pomysły na swoje nowe biznesy. To pozytywnie mnie nastraja. Nie jestem tu nastawiony na komercję, bo ceny biletu mają tylko pokryć koszty organizacji spotkania. To jest właśnie taki nasz wolontariat. Inni stawiają szkoły w Afryce, a my chcieliśmy dawać ludziom wędki, żeby sami sobie poprawiali życie. Pokazujemy im, jak to robić. Dużo w tym naszej walki i pasji, ale to daje dużo szczęścia. Prowadzę też kanał na YouTubie „Dowbusz Property”, związany z biznesem oraz dodatkowo prowadzę własne warsztaty, na których wyszkoliłem już setki polskich inwestorów, którzy chcieli szybko i skutecznie wystartować w tym biznesie. Niektórzy do dziś ze mną współpracują, co również jest wielką wartością, ale największą przyjemność sprawiają mi ich sukcesy, którymi się ze mną dzielą oraz ich wdzięczność za to, że mogłem im pomóc.

A myślisz, że osiągnąłeś work–life balance, wewnętrzną równowagę między życiem zawodowym a rodzinnym? Umiesz to rozgraniczyć? 

Tak, ale dopiero od niedawna mam więcej czasu dla rodziny i na podróże. Osiągnąłem to poprzez zwiększenie personelu i oddelegowaniu wielu zadań, ale dzięki temu ciągle też myślę o nowych projektach i koło się zamyka.